Kolejny ciekawy przypadek wart opisania, który jest idealnym argumentem przemawiającym ZA stałym monitorowaniem dostępności serwera klienta… na którym znajduje się pozycjonowany sklep internetowy.
Historia z życia wzięta, kilka tygodni temu, poniedziałek godzina 8 rano, dzwoni jeden z klientów z pytaniem dlaczego jego sklep w niedzielę miał ogromny spadek wejść z Google. Feralnego dnia systemy monitorowania, które standardowo ustawiam do śledzenia stron klientów również raportowały problemy (niedostępność serwera) więc od razu w rozmowie podałem możliwą przyczynę, którą jednak dla pewności musiałem potwierdzić.
Okej, usiadłem do tematu, przeglądam dane z Google Analytics, faktycznie był w niedzielę duży spadek ruchu. Otrzymałem od klienta logi, wrzuciłem do Excela i analizuję… po chwili ewidentnie widzę, że w tym dniu były problemy z dostępnością strony, bardzo dużo błędów 500 i 502, również requesty bez zwrócenia przez serwer danych. Co to w praktyce oznaczało? Anoż, w przypadku większości żądań występowały błędy, które uniemożliwiały wczytanie strony WWW, a tym samym załadowanie skryptu śledzącego Google Analytics i zarejestrowanie odwiedzin, nie mówiąc już o konwersji, gdzie w tym dniu prawie w ogóle jej nie było – według Analytics. Ruch wrócił do normy w niedzielę w późnych godzinach wieczornych, kiedy problemy z serwerem zostały już rozwiązane przez firmę hostingową.
Jaki z tego wniosek dla seowca?
Po pierwsze – warto stale monitorować serwer klienta, na wypadek gdyby przyszedł i powiedział, że to nasza wina, mając dane z narzędzi można udowodnić, że jednak to nie jest prawda. Akurat w tym przypadku do klienta nie mam pretensji, gość jest w porządku, ale warto na wszelki wypadek zabezpieczyć się, bo klienci są różni.
Po drugie – jeżeli z klientem rozliczamy się nie tylko w modelu abonamentowym, ale również otrzymujemy bonusy na przykład za ruch czy konwersję, monitorować stronę zawsze warto, albowiem każdy tego typu przestój skutkuje uszczupleniem naszej premii.
Po trzecie – monitorowanie pozwoli szybko zareagować, oczywiście o ile awaria nie wystąpi w niedzielę, kiedy większość firm SEO i sklepów internetowych nie pracuje – nawet jak wyśle się zgłoszenie do sklepu, to i tak nie ma kto zareagować, by „pogonić” firmę hostingową. Czasem też firma hostingowa nawet gdyby bardzo chciała to i tak nie jest w stanie szybko naprawić awarii, ze względu na zależność od osób/firm trzecich (czyt. pośredników). Więcej o tym pisałem w temacie o wyborze hostingu pod sklep internetowy.
Jaki z tego wniosek dla właściciela sklepu?
Po pierwsze – jeżeli sytuacja z niedostępnością powtarza się, nie ma sensu czekać, aż wszystko będzie pogłębiać się. Należy od razu zainwestować pieniądze w lepszy hosting u aktualnego providea, a jeśli jest to niemożliwe, poważnie zastanowić się nad migracją do innego usługodawcy hostingowego, który będzie w stanie zapewnić odpowiedni poziom usług.
Po drugie – myśl, przewiduj zdarzenia, nie czekaj aż będzie źle! Stwórz plan działania, który pozwoli szybciej ogarnąć problem, gdy ten wystąpi.
Po trzecie – w niedzielę, gdy nie pracujesz nie odcinaj się całkowicie od firmy, to Twoje oczko w głowie, równie ważne jak rodzina, dlatego firmowy mail podepnij w smartfonie, aby mieć możliwość odczytania kluczowych informacji – na przykład o wystąpieniu błędów serwera lub zautomatyzowanych alertów przesyłanych bezpośrednio przez system Google Analytics.
O narzędziach do monitorowania dostępności serwisów internetowych oraz ustawianiu alertów w Google Analytics napiszę w kolejnych wpisach. Zapraszam do śledzenia socialtrends.pl na Facebooku!
Skomentuj